--reklama-- | ||||||||||
- Maurycy Gottlieb - więcej o artyście -- Autoportret -- Czaty -- Portret kobiety --[zobacz pozostałe reprodukcje -- wyślij e-kartkę z obrazem -sklep -- zobacz artykuły z obrazami tego malarza - zagłosuj -- ulubiony obraz -- ulubiona epoka obraz: 11829 głosów epoka: 906026 głosów -- wyświetlono 72701 razy | ||||||||||
Czaty (ballada ukraińska) Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany Bieży w zamek z wściekłością i trwogą. Odchyliwszy zasłony, spójrzał w łoże swej żony, Pójrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo. Wzrok opuścił ku ziemi i rękami drżącemi Siwe wąsy pokręca i duma. Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił I zawołał kozaka Nauma. "Hej, kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie Nie ma nocą ni psa, ni pachołka? Weź mi torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą, I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka". Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli, Kędy szpaler altanę obrasta. Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu, To siedziała w bieliźnie niewiasta. Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy I pierś kryła pod rąbek bielizny; Drugą ręką od łona odpychała ramiona Klęczącego u kolan mężczyzny. Ten ściskając kolana mówił do niej: "Kochana! Więc już wszystko, jam wszystko utracił! Nawet twoje westchnienia, nawet ręki ściśnienia Wojewoda już z góry zapłacił. "Ja, choć z takim zapałem tyle lat cię kochałem, Będę kochał i jęczał daleki; On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał, Tyś mu wszystko przedała na wieki. "Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie, Stary łeb na twym łonie kołysał, I z twych ustek różanych, i z twych liców rumianych Mnie wzbronione słodycze wysysał. "Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku, Biegnę tutaj przez chłody i słoty, Bym cię witał westchnieniem i pożegnał życzeniem Dobrej nocy i długiej pieszczoty!" Ona jeszcze nie słucha, on jej szepce do ucha Nowe skargi czy nowe zaklęcia: Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona I schyliła się w jego objęcia. Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem I dobyli zza pasa naboje, I odcięli zębami, i przybili sztęflami Prochu garść i granulek we dwoje. "Panie! - kozak powiada - jakiś bies mię napada, Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki. Gdym półkurcze odwodził, zimny dreszcz mię przechodził I stoczyła sią łza do panewki". "Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę! Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę. Podsyp zapał, a żywo sczyść paznokciem krzesiwo, Potem palnij w twój łeb lub w tę dziewkę. "Wyżej… w prawo… pomału, czekaj mego wystrzału, Pierwej musi w łeb dostać pan młody". Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił I ugodził w sam łeb - wojewody. [1827-1828] -- zasady i ograniczenia korzystania z reprodukcji | ||||||||||
inne adresy: Polish Art.pl ¤ Polish-Art.pl ¤ tworcy.com ¤ rzezbiarze.com ¤ rytownicy.com ¤ Daniel Chodowiecki ¤ TeWa ubezpieczenia Kraków ¤ Daniel Schultz ¤ Marian Ruzamski ¤ Tomasz Wiktor malarstwo | ||||||||||