--reklama-- | ||||||||||
- Juliusz Kossak - więcej o artyście -- Dżokej -- Farys -- Konstanty Branicki i Cohen na koniach --[zobacz pozostałe reprodukcje -- wyślij e-kartkę z obrazem -sklep -- zobacz artykuły z obrazami tego malarza - zagłosuj -- ulubiony obraz -- ulubiona epoka obraz: 12600 głosów epoka: 1023559 głosów -- wyświetlono 78936 razy | ||||||||||
FARYS KASYDA NA CZEŚĆ EMIRA TADŻ-UL-FECHRA UŁOŻONA, JANOWI KOZŁÓW NA PAMIĄTKĘ PRZYPISANA Jak łódź wesoła, gdy uciekłszy z ziemi Znowu po modrym zwija się krysztale I pierś morza objąwszy wiosły lubieżnemi Szyją łabędzią buja ponad fale: Tak Arab, kiedy rumaka z opoki Na obszar pustyni strąca, Gdy kopyta utoną w piaszczyste potoki Z głuchym szumem, jak w nurtach wody stal gorąca. Już płynie w suchym morzu koń mój i rozcina Sypkie bałwany piersiami delfina. Coraz chyżej, coraz chyżej, Już po wierzchu żwir zamiata; Coraz wyżej, coraz wyżej, Już nad kłąb kurzu wylata. Czarny mój rumak jak burzliwa chmura, Gwiazda na czole jego jak jutrzeńka błyska, Na wolę wiatrów puścił strusiej grzywy pióra, A nóg białych polotem błyskawice ciska. Pędź, latawcze białonogi! Góry z drogi, lasy z drogi! Daremnie palma zielona Z cieniem i owocem czeka: Ja się wydzieram z jej łona; Palma ze wstydem ucieka, Kryje się w głębi oazy I szmerem liści z mojej dumy się uśmiecha. Ówdzie granic pustyni pilnujące głazy Dziką na Beduina poglądają twarzą, Kopyt końskich ostatnie podrzeźniając echa, Taką za mną groźbą gwarzą: "O szalony! gdzie on goni, Tam od ostrych słońca grotów Głowy jego nie ochroni Ni palma zielonowłosa, Ni białe łono namiotów, Tam jeden namiot - niebiosa. Tylko skały tam nocują, Tylko gwiazdy tam koczują". Daremnie grożą, daremnie! Pędzę i podwajam razy. Spójrzałem, aż dumne głazy Zostały z dala ode mnie, Uciekają rzędem długim, Kryją się jeden za drugim. Sęp usłyszał ich groźbę i ślepo uwierzył, Że Beduina weźmie na pustyni jeńcem, I w pogoń za mną skrzydłami uderzył, Trzykroć czarnym obwinął głowę moję wieńcem. "Czuję - krakał - zapach trupi, Jeździec głupi, rumak głupi. Jeździec w piaskach szuka drogi, Szuka paszy białonogi. Jeźdcze, koniu, pusta praca, Kto tu zaszedł, nie powraca. Po tych drogach wiatr się błąka Unosząc z sobą swe ślady; Nie dla koni jest ta łąka, Ona tylko pasie gady. Tylko trupy tu nocują, Tylko sępy tu koczują". - Kracząc, lśniącymi szpony w oczy mi urągał, I spójrzeliśmy sobie trzykroć oko w oko. Któż się uląkł? - Sęp uląkł i uciekł wysoko. Kiedym go chciał ukarać i majdan naciągał, I gdym sępa oczyma poza sobą tropił, Już on wisiał w powietrzu, jako plamka szara Wielkości wróbla - motyla - komara - Potem się całkiem w błękicie roztopił. Pędź, latawcze białonogi! Skały z drogi, sępy z drogi! Wtenczas obłok zachodni wyrwał się spod słońca, Gonił mię białym skrzydłem po błękitnym sklepie; On w niebie za takiego chciał uchodzić gońca, Jakim byłem ja na stepie. Nad głową moją zawisnął, Taką groźbę z wiatrem świsnął: "O szalony! gdzie on goni, Tam pragnienie piersi stopi, Obłok deszczem nie odkropi Osypanej kurzem skroni; Strumień na błoniu jałowem Nie ozwie się srebrnym słowem; Rosa nim na ziemię spadnie, Wiatr ją głodny w lot rozkradnie". Daremnie grozi! Pędzę i podwajam razy: Obłok strudzony zaczął po niebie się słaniać, Coraz niżej głowę skłaniać; Potem oparł się na głazy. A gdym oczy raz jeszcze ze wzgardą obrócił, Jużem o całe niebo w tyle go porzucił. Widziałem z twarzy, co on w sercu knował: Zaczerwienił się od złości, Oblał się żółcią zazdrości, Na koniec jak trup sczemiał i w górach się schował. Pędź, latawcze białonogi! Sępy z drogi, chmury z drogi! Teraz oczy kręgiem słońca Okręciłem koło siebie; I na ziemi, i na niebie Już nie było za mną gońca. Tu natura snem ujęta Nigdy ludzkich stóp nie słyszy, Tu żywioły drzemią w ciszy Jak niepłoszone zwierzęta, Których stado nie ucieka Widząc pierwszą twarz człowieka. - Przebóg! ja tu nie pierwszy! śród piaszczystej kępy Oszańcowane świecą się zastępy. Czy błądzą, czy z zasadzki czatują na łupy? Jeźdce w bieli i konie straszliwej białości! Przybiegam, - stoją; wołam, - milczą; to są trupy! Starożytna karawana, Wiatrem z piasku wygrzebana! Na skieletach wielblądów siedzą jezdców kości. Przez jamy, gdzie były oczy, Przez odarte z ciała szczęki Piasek strumieniem się toczy I złowrogie szemrze jęki: "Beduinie opętany! Gdzie lecisz? tam huragany!" Ja pędzę, ja nie znam trwogi. Pędź, latawcze białonogi! Trupy, huragany z drogi! Huragan, z afrykańskich pierwszy wichrzycieli, Przechadzał się samotny po żwiru topieli. Obaczył mię z daleka, wstrzymał się i zdumiał, I kręcąc się na miejscu tak do siebie szumiał: "Co tam za jeden z wichrów, moich młodszych braci, Tak poziomego lotu, nikczemnej postaci, Śmie deptać lądy, którem w dziedzictwie osiągnął?" Ryknął i ku mnie w kształcie piramidy ciągnął. Widząc, żem był śmiertelny i nieustraszony, Ze złości ląd nogą trącił, Całą Arabiją zmącił I jak gryf ptaka porwał mię w swe szpony - Oddechem ognistym palił, Skrzydłami kurzawy walił, Ciskał w górę, bił o ziemię, Nasypywał żwiru brzemię. Ja zrywam się, walczę śmiało, Targam jego członków kłęby, Ćwiertuję piaszczyste ciało, Gryzę go wściekłymi zęby. - Huragan chciał z mych ramion w niebo uciec słupem: Nie wydarł się; w pół ciała zerwał się i runął, Deszczem piasku z góry lunął I legł u nóg mych długim jak wał miejski trupem. Odetchnąłem! ku gwiazdom spoglądałem dumnie; I wszystkie gwiazdy oczyma złotemi, Wszystkie poglądały ku mnie: Bo oprócz mnie nie było nikogo na ziemi. Jak tu mile oddychać piersiami całemi! Oddycham pełno! szeroko! Całe powietrze w Arabistanie Ledwie mi na oddech stanie. Jak tu mile poglądać oczyma całemi! Wytężyło się me oko Tak daleko! tak szeroko! Że więcej świata zasięga, Niż jest w kole widnokręga. Jak miło się wyciągnąć ramiony całemi! Wyciągnąłem ku światu ramiona uprzejme, Zda się, że go ze wschodu na zachód obejmę. Myśl moja ostrzem leci w otchłanie błękitu, Wyżej, wyżej i wyżej, aż do niebios szczytu. Jak pszczoła topiąc żądło i serce z nim grzebie, Tak ja za myślą duszę utopiłem w niebie! r. 1828. Petersburg -- zasady i ograniczenia korzystania z reprodukcji | ||||||||||
inne adresy: Polish Art.pl ¤ Polish-Art.pl ¤ tworcy.com ¤ rzezbiarze.com ¤ rytownicy.com ¤ Daniel Chodowiecki ¤ TeWa ubezpieczenia Kraków ¤ Daniel Schultz ¤ Marian Ruzamski ¤ Tomasz Wiktor malarstwo | ||||||||||